wczytywanie strony...
Instytut Karpacki Baner Innowacyjna edukacja

Konserwatyzm

Konserwatyzm to dość popularny światopogląd. Ileż to ludzi z różnych stron powołuje się na konserwatyzm? Postępowy liberalizm jest w odwrocie, dostał etykietę neoliberalizmu, czyli bezdusznego krwiopijstwa i zwolennicy liberalizmu pochowali się. Dzisiaj modny jest konserwatyzm. No jeszcze zatwardziali lewicowcy przyznają się śmiało do przekonań. Rosną w siłę ruchy ekologiczne.

Warto przyjrzeć się konserwatyzmowi. Należy przeanalizować bagaż historyczny konserwatyzmu, rodowód tej IDEOLOGII. Analizę można poprowadzić tropem historycznym, ale także filozoficznym.

Dla kontekstu filozoficznego, w zasadzie teologicznego, zasadnicze znaczenia ma TEODYCEA – istnienia zła i dobra. Dla ujęcia historycznego kluczowe znaczenie ma zagadnienie TRADYCJI – historiozoficznego procesu. Łatwiej jest zacząć rozważania od podejścia historycznego.

Tradycja, jako pojęcie, to zawartość wszystkiego, co jest dziedziczone z przeszłości. Jest tak zwany PROCES HISTORYCZNY i kolejne pokolenia otrzymują spadek, po poprzednikach. To dość oczywiste, ale warto zacząć od definicji.

Ważna jest jednak relacja przeszłości i teraźniejszości. Jaśniej, chodzi o to jaką część przeszłości pozostaje w teraźniejszości, stając się tradycją. W pierwszym sensie, to obiekty materialne i idee. Drugi kontekst, to wybrane fragmenty przeszłości, które mają znaczenie szczególne w teraźniejszości. Dla przykładu, są to wspomnienia o narodzinach i chwale państw. Chodzi zatem o to co najważniejsze. To taka pestka z przeszłości, która staje się najważniejszą tradycją.

Do narodzenia się tradycji może dojść w dwojaki sposób. Pierwszy kierunek jest oddolny, a drugi odgórny. ODDOLNY rodowód tradycji wykorzystuje zjawisko emergencji, a inaczej opisując, to taki spontaniczny proces, w którym uczestniczy ogół. To potem przeradza się w stałe zachowania, ceremonie, obrzędy, bywa, że one będą na nowo odczytywane, ale istnieje w tym kod przeszłości. To wszystko wzmacnia nastawienia indywidualne, aby stać się ważnymi faktami społecznymi. Tak oto rodzi się tradycja w sposób oddolny i ilościowy. Łatwiej zrozumieć poszczególne części niż całość, to immanentna zagadka emergencji.

Przeciwny kierunek – ODGÓRNY - narodzin tradycji ma charakter jakościowy. Polega na selektywnym wyborze zestawu idei. Jedne wypadają, a drugie są przyjmowane. Dobrym przykładem jest Reformacja i Oświecenie. Część symboli i wartości zachowało się, a część odrzucono. Kluczowym pytaniem jest: dlaczego dochodzi do takiej selekcji i jaki jest jej mechanizm? No i teraz trzeba uwzględnić zagadnienie psychologii, ludzkich skłonności. Umysł ludzki ma także tendencje do sceptycyzmu, nuży się, oczekuje nowości, bywa innowacyjny. Kwestionuje zatem przyjmowanie całego zestawu wartości z przeszłości. Są też zjawiska dyfuzji, przenikania wartości z jednych społeczności do drugich. Istnieją także konflikty na gruncie tradycji, wybuchają rewolucje, prowadzone były podboje.

Tradycja wypełnia także pewne funkcje, którym warto się przyjrzeć. Najbardziej oczywista, a nawet banalna, jest przekazywaniem mądrości poprzednich pokoleń. Nie wszystko jest warte przyjmowania, ale znacząca część doświadczeń jest warta przyjęcia. Spory prowadzone są o to, które wartości należy przyjąć.

Tradycja ma także funkcję dostarczycielki pakietu symboli tożsamości grupowej. Chodzi o lojalność, albo patriotyzm. Powstają hymny, godła, flagi. Powstają także publiczne rytuały, one zawsze odwołują się do przeszłości. To ma budować więź społeczną i grupowe, narodowe kody kulturowe.

Nie należy zapomnieć, że tradycja legitymizuje instytucje, ale także style życia, uwypukla system norm zachowań. To także uzasadnia sposób sprawowania władzy, w przeszłości panowanie dynastii.

Ostatnia funkcja tradycji jest nieco przewrotna. Ona może usprawiedliwiać niezadowolenie i frustracje istniejącym stanem rzeczy, poziomem życia pewnych grup, najczęściej najbiedniejszych. To takie pasywne: tak było i tak musi być.  Jedni piją szampana, a drudzy chodzą za pługiem, bo tak musi być. To petryfikuje źródło władzy, która pochodzi od samego Boga, więc tak musi być. To mocny motyw konserwatyzmu i jego teologicznego podglebia. O tym jednak później.

Trzeba wreszcie oświadczyć wprost: tradycja niekoniecznie musi być dobra dla ogółu społeczeństwa. Istnieje dychotomia. Tradycja jest z jednej strony funkcjonalna, ale może mieć także elementy złe i dysfunkcyjne. O to prowadzony jest ciągły spór pomiędzy tradycjonalistami i konserwatystami, a postępowcami. Tutaj bywają okresy i koniunktury. Jest czas, że ogólny klimat sprzyja tradycji, to wtedy do władzy dochodzą tradycjonaliści i konserwatyści. Okresy dynamicznego rozwoju nie sprzyjają tradycji, ona jest kwestionowana. Dobrym przykładem jest Oświecenie. Okresy kryzysów, stagnacji przywołują tradycje, bo ludzie wracają do wspomnienia lepszych czasów. To wtedy panuje urodzaj na konserwatyzm.

Konserwatyzm ma także źródło w teologii, ontologii ZŁA. Chodzi o rozumienie istoty zła, a także reakcję na istnienie zła. Jeżeli zło istnieje i jest nieusuwalne – istnieje także w człowieku – to prowadzi to do konserwatyzmu. Dlaczego? Jaka jest droga od pojęcia zła do konserwatyzmu? To dość zawikłane. Istnieje pewien ciąg implikacji.

Na początku trzeba się pogodzić, że istnieje zło i nie jest ono przypadkowe. Ono nie pochodzi od Boga, wychodzi z nicości. Obiera potem człowieka jako cel i rezyduje w jego wolnej woli. To ma dalsze konsekwencję. To zło tkwiące w woli człowieka jest przekazywane w formie GRZECHU PIERWORODNEGO. Zło bowiem to grzech. Człowiek po grzechu kradzieży jabłka w raju jest skazany na POTĘPIENIE. Tak narodziło się zło i grzech. Po latach Bóg się ulitował i zesłał na świat swojego syna Chrystusa, aby on wybawił ludzkość od potępienia. To jedynie Bóg może zmazać zło i grzech i może udzielić ŁASKI. Tak głosi chrześcijańska doktryna. Jej głównym twórcą jest św. Augustyn.

Ale jak dojść do konserwatyzmu? Trzeba brnąć dalej. Grzech pierworodny i nieusuwalne zło w naturze człowieka stają się NARZĘDZIEM oporu przeciwko zmianom społecznym, które mogą podważyć istniejące status quo, czyli strukturę społeczną i dystrybucję przywilejów. Zmiana bowiem niesie ze sobą ryzyko, że ostatni będą pierwszymi. Trzeba zapobiec takiej zmianie. Zgoda na istnienie zła jest zatem źródłem konserwatyzmu. Niezgoda na zło otwierałaby drzwi do „zmiany”.

Konserwatyzm pochodzi od łacińskiego conservare. Tłumaczy się je na „zachowywać”. Co zachowywać? To co jest! Zwyczaje i tradycja są lepsze niż ryzykowne zmiany. Niesprawiedliwości można zawsze tłumaczyć, że Bóg tak chce. Poprawa ludzkiego losu stanie się w NIEBIE. Tam Dobry Bóg zgotował system oparty o pełną sprawiedliwość. Na ziemi trzeba się pogodzić z niesprawiedliwością i czekać - na ZBAWIENIE czekać. Teraz to wydaje się spójne i nawet dość proste.

I tak doktryna chrześcijańska, katolicka splata się z konserwatyzmem. Doktryna religijna staje się główną podstawą konserwatyzmu. On przyjmował różne formy, ale posiadał zawsze nerw doktrynalny.

Istnieją 3 NURTY konserwatyzmu europejskiego, w wersji nowożytnej. Pierwsza i najstarsza jest szkoła METAFIZYKÓW KONSERWATYWNYCH. Już sama nazwa tego nurtu wiele mówi. Tutaj ważne są religijne fundamenty społeczeństwa. Metafizycy konserwatywni sprawy stawiają jasno: porządek ziemski powinien być odwzorowaniem porządku boskiego. Coś na kształt państwa bożego. Nurt mocno rozwijał się we Francji i Hiszpanii. Do tego bożego frontu bardziej pasuje nazwa TRADYCJONALIZM niż konserwatyzm.

Drugi kierunek, to KONSERWATYZM NIEMIECKI. Centralne dla tej deklinacji jest pojęcie państwa. Państwo jest jedynym bytem. Oprócz tego mamy wspólnotę narodową, hierarchię, tradycyjne wartości. Istotne role odgrywały także: nacjonalizm, antymarksizm i antyliberalizm. Nie ma jednostek. Jest naród – później rzesza. Garściami czerpie się tutaj z Platona, jego modelu państwa. Ważnymi myślicielami są  Georg Friedrich HegelCarl Schmitt. Nurt rozpoczął się w Prusach, potem ewoluował po I wojnie, aż karykaturalnie eksplodował przed II wojną i w czasie jej trwania.

Trzeci nurt, najbardziej oświecony i progresywny. Odrzuca konstruktywizm ideologiczny, czyli  szukania lepszych światów, jak tego chcą metafizycy konserwatywni.  Ważną rolę pełni EMPIRYZM. Punktem wyjścia jest jednostka, ale jako element wspólnoty. Konserwatywność zasadza się w tym, aby konstruktywnie  wykorzystywać przeszłość. Dopuszcza się jednak modyfikację istniejącej rzeczywistości. Ważnym myślicielem był David Hume. Ten nurt rozwijał się i budował wielkość Anglii i innych krajów anglosaskich. Tren nurt jest chyba najdalej umiejscowiony od doktryny religijnej.

Konserwatyzm przeciwstawiał się ideom Oświecenia i jego dziecka – LIBERALIZMU. Oświecenie, wbrew religii, dawało nadzieję już na ziemi i nie odwoływało się do raju, którego można dostąpić dzięki zbawieniu. W tym kontekście było optymistyczne, a nawet nieco naiwne. Czy można uwierzyć, że nastąpi harmonia na ziemi, która nada świecki sens wszystkim rzeczom i sprawom na ziemi? W młodym wieku można wierzyć, ale z biegiem lat życia człowiek dostrzega liczne niedomagania rzeczywistości i traci wiarę w uzyskanie harmonii. Wtedy to konserwatyzm podsuwa rozwiązanie…

Pojawiła się mocna opozycja pomiędzy konserwatyzmem wraz z jego religijną podstawą doktrynalną i liberalizmem z jego wiarą w rozum i postęp na ziemi. Konserwatyzm ma pesymistyczną twarz, bo akceptuje zło w człowieku. Liberalizm jest optymistyczny, bo ufa w rozumowe możliwości człowieka. Konserwatyzm ekstrapoluje w wieczność. Liberalizm postuluje urządzanie się tutaj na ziemi, potrzebuje zatem zmiany, ciągłego postępu. 

Leszek Kołakowski próbował, całkiem skutecznie, sprawę relacji konserwatyzmu u liberalizmu uporządkować. Podał po 3 ATRYBUTY dla każdej ideologii.

Myśli się konserwatywnie jeżeli: po pierwsze, zakłada się, że każde ulepszenie życia ludzkiego ciągnie za sobą pogorszenie w innych przejawach życia. Krótko: jest coś za coś. Pełnia szczęścia jest niemożliwa. Po drugie, system społeczny jest emergentny. Nie wiadomo jakie elementy tradycji wpływają wzajemnie na siebie, jaka jest siła tych oddziaływań. Nie rozumie się zatem całości. Nie wiadomo także, jak wpłynie rezygnacja z danego elementu na całość porządku społecznego. Krótko: lepiej nie kombinować, bo się całość rozwali.  Po trzecie, nie można zlikwidować instytucjonalnie, poprzez zmianę systemu: chciwości, zawiści, karierowiczostwa, agresji i innych fatalnych cech ludzkich. Nie można wprowadzić systemowo: równości, wolności, braterstwa. To droga do despotyzmu. Krótko: trzeba dać sobie spokój z idealizmami. 

Myśli się liberalnie, gdy: po pierwsze, nieustanne zmierzanie do bezpieczeństwa odbywa się kosztem ograniczania wolności. Państwo nie powinno, na siłę, tworzyć ludzi szczęśliwymi, bo to nie jest możliwe. Krótko: trzeba dać sobie spokój z uszczęśliwianiem ludzi. To się nawet zgadza z konserwatywnym podejściem. Po drugie, trzeba dawać ciągle pole do rozwoju ludziom rozumianym jako jednostki. Krótko: w człowieku siła. Po trzecie, poszerzanie równości społecznej nie może odbywać się kosztem ograniczenia konkurowania pomiędzy ludźmi. To ograniczy kreatywność i postęp. Zmierzanie do bezwładnej równości pociągnie w dół kreatywnych i nie poprawi losu mniej twórczych. Krótko: ręce precz od rywalizacji.

To dziwne, ale można jakoś zgodzić się ze wszystkimi postulatami, z jednym bardziej, z innymi trochę mniej. Kołakowski zestawił te atrybuty dość sprytnie i trochę tendencyjnie, jak gdyby należałoby się z nimi wszystkimi zgodzić. Jednakże można stwierdzić, że istnieje konstruktywna kolaboracja pomiędzy tymi ideologiami. Spory odbywają się bowiem na innym poziomie, tym abstrakcyjnym i doktrynalnym. Powstają także partie określające się jako konserwatywno-liberalne. Zawsze jest jednak przewaga jednego podejścia nad drugim. To nurty symultaniczne.

Raz jeden nurt dzierży pałeczkę sztafety pokoleń, raz drugi nurt. Niedobre jest na pewno głupie trwanie, ale niewłaściwa jest też bezmyślna zmiana. Czy ktoś może wyważyć relację? Arystoteles wnioskował ZŁOTY ŚRODEK. Czy możliwa jest jednak uniwersalność?

No ale rodzi się pytanie: po co to wszystko? Przecież i tak wszystkich spotka katastrofa w postaci ŚMIERCI. Można popaść w konserwatywną rezygnację, a przynajmniej posiąść  pokorę i szukać jakiejś nadziei w Niebiosach. W tym kontekście konserwatyzm jest całkiem pragmatyczny.

Pozostaje jednak pytanie: jak żyć?


Zamknij