wczytywanie strony...
Instytut Karpacki Baner Innowacyjna edukacja

Etyka dialogu

W XX wieku powstało wiele różnych koncepcji człowieka. Ale można z nich wszystkich wyciągnąć kwintesencje – wspólny mianownik. We wszystkich tych koncepcjach człowiek pyta o SIEBIE, próbuje się zrozumieć, kim jest. Tylko punktem wyjścia był podmiot – JA i CZYN. Ten kierunek rozumowania zaczął się wyczerpywać. Pojawił się nowy kierunek, że można to odwrócić i uczynić, czyli na początku nie JA, tylko MNIE; nie aktywność, tylko PASYWNOŚĆ. Czyli człowiekowi coś WYDARZA SIE. Na to wydarzenie trzeba jakoś ZAREAGOWAĆ, bo pojawia się pytanie i człowiek musi DAĆ ODPOWIEDŹ.

Tą właśnie odpowiedź udzieliła FILOZOFIA DIALOGU. To prąd myślowy, który rozwinął się mocno po I wojnie światowej. Nie zapobiegł niestety hekatombie II wojny. Nie zapobiegł Auschwitz. Posiadała mocny kontekst religijny i to czerpany zarówno z: judaizmu, protestantyzmu i katolicyzmu. Należy odnotować związki z egzystencjalizmem, personalizmem i fenomenologią.

Co łączyło przedstawicieli tego nurtu dialogicznego? Nie wyznawali idei całości i jedności. Czyli co? Nie akceptowali Hegla. Orientowali się na drugiego człowieka, na TY. Uznawali wręcz radykalną inność drugiego człowieka. Tak wyprowadzali swoją ZASADĘ DIALOGICZNĄ. Czyli zasadę, że człowiek (Ja) staje się sobą wyłącznie w relacji z drugim człowiekiem (Ty). Prawdo, że to mocno humanistyczne i antywojenne. No i co z tego wyniknęło? Wybuchła kolejna wojna.

Tak właśnie mocno dialogicy oznaczyli pole etyczne. Czynili to w dość podobny jednak sposób. Etyka znajdowała się w polu ODPOWIEDZIALNOŚCI. Nie jak poprzednio w polu wolności, a jeszcze wcześniej w Grecji w perspektywie prawdy.

Odpowiedzialność jest odwrotną stroną wolności. Ale są ze sobą ściśle powiązane.

Z problemem etyki w perspektywie odpowiedzialności stykało się wielu. Ciekawe ujęcie problemu zaproponował Martin Buber. Twierdził, że człowiek ma dwa sposoby kontaktu ze światem. Jest kontakt: JA-TY. To spotkanie – relacja. Jest drugi kontakt: Ja-To. Ten kontakt to – doświadczenie. Drugiego człowieka spotykamy. Przedmiotów doświadczamy. Relacja jest kluczowa. Ale „relacja” jest stopniowalna.

Pierwsza, najprostsza relacja to „ja-ono”. Ona jest niezbędna do życia. W tej relacji brak jest jednak dialogu. Buber opisuje 3 relacje: Ja-To, Ja-Ty, Ja-Bóg. Ten trzeci rodzaj relacji samym Dobrym Bogiem ma poziom najwyższy. Buber jest religijny, ale interesuje się Ty. Jest wieczne. Ty jest nieskończone. Ty jest niewypowiedziane. To Ty samego Boga.

Kim jest Bóg Bubera? To najwyższa relacja. Istnienie Boga nie może być wyprowadzone z niczego: z natury, z historii, ani z ludzkiej myśli. Bóg to czysta – ZEWNĘTRZNOŚĆ. To ktoś – „naprzeciw”. Bóg nie będzie nigdy immanentny. No i teraz zaskakuje Buber. Uważa bowiem, że to wiara człowieka ogranicza Boga, uprzedmiotawia go. Wiara nie może zastąpić aktów najwyższej relacji. Nie można „posiąść” Boga. 

Padają słowa o objawieniu. Otóż, wedle Bubera, Bóg oddaje się człowiekowi w objawieniu. Ale to objawienie nie przynosi wiedzy o Bogu. Człowiek może doznać jedynie obecności Boga. Ta obecność realizuje się na trzy sposoby. Pierwszy, to pełnia wzajemności z Bogiem. Chociaż nie wiadomo, jak ta wzajemność przebiega. Ona jest i tyle. Drugi rodzaj obecności, to czysty – sens. To taki źródłowy sens. Od tego motywu obecności nie trzeba się już zastanawiać, czy życie i cokolwiek ma sens. Bo i trzecia obecność nakazuje nie interpretować już sensu. Czy to nie jest proste?

Czy buberowa teologia daje wytchnienie? Zwalania z namysłu? Wyklucza wątpliwości? Buber idzie dalej i jednak opisuje Boga. On nie jest najwyższą ideą. Bóg jest osobą. Człowiek musi troszczyć się o relacje z Bogiem. Człowiek nie może pytać o Boga. Trzeba zabiegać o relację. Pytanie o Boga sprowadza Boga do doświadczenia, czyli przedmiotuje go. Tak dochodzi wedle Bubera do współczesnego „zaćmienia Boga”.

W podobnej nucie pisze Dietrich Boenhoffer. On rzucił przełomową myśl, a w zasadzie wezwanie do … „BEZRELIGIJNEGO CHRZEŚCIJAŃSTWA”. Tak, oddzielił wyraźnie religię i Jezusa Chrystusa. Boenhoffer chciał uwolnić swoją teologię od kościelnych ograniczeń i skierował swoją krytykę w stronę samego Kościoła. „Kościół staje się fioletowy, opiera się na nabożnych sloganach […]. Zanosi się na wielkie umieranie chrześcijaństwa”. Tak napisał. To jakoś rymuje się z „zaćmieniem Boga” Bubera.

Boenhoffer  także i inne mocne stwierdzenia…. że trwanie chrześcijaństwa w religijnym kieracie przebrzmiałych i skostniałych, metafizycznych koncepcji wyjaśniających Boga i jego relację do świata jest jałowe i naiwne. Że to właśnie religia „wypchnęła Boga ze świata”. Boenhoffer mocno apelował, aby WYZWOLIĆ Jezusa z religijnych miazmatów.

Boenhoffer zadał dwa zasadnicze pytania: „Czym właściwie jest dzisiaj dla nas chrześcijaństwo, kim jest Chrystus?” I drugi zestaw pytań uszczegółowionych: „Jak świat, który stał się dorosły, może być światem Chrystusa?” ”W jaki sposób Chrystus może być Panem także bezreligijnych? Jeśli religia jest tylko szatą chrześcijaństwa […] to czy jest bezreligijne chrześcijaństwo?”

Bezreligijne chrześcijaństwo nie znaczy, że jest ono bez Boga. Przeciwnie, to chrześcijaństwo, gdzie w CENTRUM jest krzyż, jest Chrystus. Jedną z kluczowych kategorii w teologii Dietricha Boenhoffera jest wspomniane „bezreligijne chrześcijaństwo”. Ważne jest jednak wezwanie do życia według moralnych zasad „tak, jakby Boga nie było„. Tak formułuje wezwanie etyczne. Prawda, że jest to szokujące? Pamiętamy, co pisał Emmanuel Levinas o kunktatorskiej „ekonomii zbawienia”.

Zalecenia etyczne przekazuje także Ferdinand Ebner, ważny przedstawiciel filozofii dialogu proweniencji katolickiej. On także potrafi zaskoczyć. Buber inspirował się Ebnerem. Mocno zwalczał IDEALIZM i idealistów. Platona jakby trochę oszczędził. Ale z jego jaskini uczynił – więzienie „Ja”. Wyszło, że życie to więzienie.

To zacięcie na idealizm i idealistów ma kluczowe znaczenie dla myśli Ebnera. Od tego trzeba zacząć, gdy się chce chociaż trochę zrozumieć Ebnera. On definiował idealizm szczególnie i bardzo szeroko. To: wszystkie systemy filozoficzne, nauka, sztuka, logika, matematyka. No i stop! To także teologia, dogmaty wiary.

Kolejny dialogik, który POTĘPIA religie. Uzasadnia, że wszystko to są dzieła człowieka, który kieruje się zasadą pewnej redukcji. Ona polega na niwelowaniu różnorodności do jednej – idei. Tak człowiek chce nadać sens, uwięzić coś szerszego w idei. Oto istota idealizmu wedle Ebnera. Dlatego przeciwstawiał się idealizmowi.

Człowiek ciągle szuka uniwersalnej idei. Ona jest niespełnionym pragnieniem człowieka. Ebner nazwał to pragnienie „snem ducha”. Sen jako tęsknota. Dlaczego ducha? Ponieważ w nim tkwi czynnik rzeczywistości i wieczności. Tak człowiek, wedle Ebnera, chce się wyrwać ku czemuś wyższemu, ku Bogu. A za życia jest rzucony w przestrzeń i czas. Co spotyka? Samotność i ostatecznie śmierć. Smutne.

Ferdinand Ebner chciał zdefiniować podstawowe zasady i reguły relacji międzyludzkich. Twierdził, że nie ma Ja bez Ty. Człowiek jako istota duchowa oddziałowują na egzystencję ludzką. To etyczne wezwanie Ebnera.

Należy także wspomnieć o Franzu Rosenzweigu. Gwiazda zbawienia to wielka publikacja, kiedyś bardzo popularna, a nawet obowiązkowa. Ona ma strukturę TRIADY. To wpływ Hegla. Ale części zaskakują. Jest: matematyka, gramatyka, liturgia. Ta ostatnia zdumiewa. Każda z części jest pisana innym językiem. Matematyka – naukowym. Gramatyka – lirycznym. Liturgia – monumentalnym. 

Wedle Rosenzweiga istnieją dwa układy Gwiazdy. To takie dwa odwrócone TROJKĄTY. Pierwszy ma wierzchołki ludzkiego POZNANIA: Bóg, świat, człowiek. Drugi trójkąt jest odwrócony i ma wierzchołki TEOLOGICZNE: stworzenie, objawienie, zbawienie. Objawienie to wydarzenie dialogu pomiędzy: Bogiem, światem, a człowiekiem. Stworzenie to akcja miedzy Bogiem a światem. Zbawienie wreszcie to operacja pomiędzy światem a człowiekiem.

Tak właśnie Rosenzweig tworzy 2 trójkąty i nakłada je i powstaje pięcioramienna Gwiazda. O tym rozprawia w trzeciej części. Pierwsza część jest filozoficzna. To taka dekonstrukcja zachodniej metafizyki. Rosenzweig idzie od Parmenidesa i kończy na Heglu. Nie patyczkuje się z nikim. Demaskuje. Dekonstruuje. Nie podoba mu się, że filozofia zmierzając do konkluzji, do jednego, do całości, dokonując redukcji. Tymczasem jest inaczej. Człowiek jest sobą – der Selbst. Nie można człowieka zredukować i prosto wyjaśnić. Prawda, że jest to mocno humanistyczne?

Kluczowe jest ludzkie – DOŚWIADCZENIE ŚMIERCI. Pamiętamy? Czytaliśmy to już u Bubera, Boenhoffera, no i mocno u Ebnera. Śmierć totalizuje myślenie. Rozsadza je nawet. Nie można śmierci zamknąć w żadnych pojęciach. Człowiek jest „rozpięty” pomiędzy Bogiem i światem. Jak byt wręcz meta-etyczny może stać się przedmiotem … mowy i miłości. Mocna sprawa. 

Rosenzweig mocno podkreśla czynnik miłości. Bóg poprzez miłość objawia się człowiekowi. Istotą miłości jest teraźniejszość. „Przykazanie miłości może wyjść tylko z ust kochającego”. Zawsze dzieje się teraz. Nie jest ani pamięcią ani oczekiwaniem. No Rosenzweig idzie dalej ze swoją szarżą miłości. Twierdzi, że miłość ciągle wzmaga się. A w tym wzmożeniu jest tęsknota za … nieśmiertelnością. No i tak miłość splata się ze śmiercią. 

Aby odpowiednio kontynuować kontekst etyczny filozofii dialogu trzeba zabrać się za lekturę Całości i nieskończoności Emmanuela Levinasa. Pisane to jest ciężko. Dodatkowo autor stosuje hiperbole-przesadę. Można wpaść w marne samopoczucie, gdy czytelnik dowiaduje się, że jest odpowiedzialny za wszystko, za całe zło tego świata. W zasadzie, to czytanie Levinasa powinno skończyć się zgłoszeniem na posterunek policji z auto-denuncjacją. Wszystko to jest bardzo religijne, mocno podszyte biblią. Tam Levinas odkrył TRANSCENDENCJE. Nie rozumie jej trywialnie, wedle wyobrażeń ludowych, inspirowanych wizją nieba Dantego – Pan Bóg z brodą, aniołowie ze skrzydłami.

Wedle Levinasa jest zasadnicza różniąca pomiędzy Bytem i Dobrem. Ale głównym motywem jest ODPOWIEDZIALNOŚĆ. W takiej perspektywie podchodził do etyki. Odpowiedzialność jest jakby odwrotną stroną Wolności. Idzie to tak… Człowiekowi coś się w życiu wydarza. Musi dać odpowiedź. Są na to podobno 3 sposoby. 2 pierwsze pomińmy: fenomenologów i niemodnego obecnie Heideggera. Levinas proponuje trzeci sposób odpowiedzi na „wydarzenia życia człowieka”. Ta odpowiedź związana jest z … drugim człowiekiem. Metaforycznie: pochodzi z jego twarzy. Kluczowa jest relacja Ja-Ty. Tak każdy odpowiada na „wezwanie” drugiego człowieka. Prawda, że to strzeliste? 

Nie można nie wspomnieć o Józefie Tischnerze,jeżeli pisze się o etyce dialogicznej. Tischner sformułował swoją filozofie i aksjologię, która nazwał Filozofią dramatu. Co łączy słowa „filozofia” i „dramat”. Według Tischnera łączy je punkt wyjścia. Uważał bowiem, że każda filozofia rodzi się z ludzkiego BÓLU. To także początek dramatu.

Człowiek żyje w kontekście WARTOŚCI, które są niezależne od niego. Tak każdy człowiek URZECZYWISTNIA siebie w świecie. To życie w kontekście wartości to zaczyn dramatu jaki spotyka człowieka.

Istnieją 3 zasadnicze wartości: PRAWDA, DOBRO, PIĘKNO. To klasyczny zestaw wartości, znany jeszcze ze starożytności. Te wartości mogą się różnie realizować, nie zawsze pozytywie…

Prawda nie zawsze jest dobra. Zło bywa piękne. Kluczowe jest to, że człowiek dokonuje WYBORU. Na tym właśnie POLEGA DRAMAT.

Dramat rozgrywa się pomiędzy ludźmi w perspektywie dobra i zła. Wszystko to rozgrywa się w świecie, jak na SCENIE. Tutaj jest to podwójne znaczenie „dramatu”. Narzucają się skojarzenia z Makbetem. Dramat to metafora.

Dramat  rozgrywa się W CZASIE w relacji SPOTKANIA z drugim człowiekiem. Spotkanie to napięcie, dramat, który czasami kończy się tragedią. Istotą spotkania jest dobro, albo zło. Tutaj następuje niesamowita redystrybucja obiektywnych wartości wynikająca z decyzji - WOLI człowieka - w przestrzeni spotkania.

Obecność drugiego tworzy NADZIEJĘ, ale i drugi ma nadzieję – na WYMIANĘ wartości. Nadzieja jest kluczowa, ona jest sensem spotkania.

Mamy zatem relację z drugim, istnieje pojęcie DIALOGU. Tischner był filozofem dialogu, tzw. „dialogikiem”.  Tak nazywano wszystkich przedstawicieli tego prądu myślowego w XX wieku.

Tischnera łatwiej zrozumieć, jeżeli przyjmie się pewną pomocniczą sekwencję: WARTOŚCI-DRAMAT-SPOTKANIE-NADZIEJA-WYMIANA.

W największym skrócie: człowiek ma nadzieję na wyminę wartości podczas spotkania z drugim człowiekiem, ale powodzenie tej wymiany nie jest pewne i na tym polega dramat.

W takim ujęciu, to jest dość prosta sekwencja. Ale po głębszym namyśle, sprawa się komplikuje. Zastanawia symbioza człowieka i wartości. Wartości są transcendentne. Ale one się realizują w relacji z drugim. Czyli są, jakby transferowane, sprowadzane z „królestwa wartości”. Aby je urzeczywistnić, potrzebny jest drugi człowiek, dzięki niemu dojdzie do wymiany. Bez wymiany nic nie ma.

To przywołuje skojarzenia z … TEORIĄ GIER. Wartości realizują się tylko w wymianie, ale obydwie strony muszą wybrać „dobre” wartości i chcieć je wymieniać wzajemnie. Wtedy realizuje się strategia win-win.

Może się wówczas zrealizować równowaga Nasha. Czyli: wygrywa się wówczas, jeżeli człowiek czyni JEDNOCZEŚNIE dobrze dla siebie i dla drugiego. W tym przypadku: dobrze dla drugiego, to dobrze dla siebie.

Filozofia dramatu, to mocno humanistyczna doktryna. Pozornie zaprzecza egoizmowi, ale realizując interes drugiego, realizuje się także interes własny. Czyli … to kolejny przykład DYLEMATU WIĘŹNIA.

Twórcy teorii gier twierdzą, że wszystko, co się dzieje na świecie jest GRĄ. Filozofia dramatu Tischnera i innych przedstawicieli filozofii dialogu opisuje zatem grę o najwyższą stawkę. A może chodzi nawet o życie wieczne? Przy założeniu, że życie wieczne to fakt.


Zamknij