wczytywanie strony...
Instytut Karpacki Baner Innowacyjna edukacja

Czas

Czas jest ściśle związany z problemem ISTNIENIA. Chodzi tutaj głównie o istnienie człowieka. 

Czas ma różne FAZY: przeszłość, teraźniejszość, przyszłość. Czas zmienia się. Ale czy czas w ogóle istnieje? Arystoteles wraz z Martinem Heideggerem zaproponowali taki oto przewód myślowy… Po pierwsze, chodzi o sposób bycia czasu. Ten sposób bycia sprawia problemy. Po drugie, aby coś istniało, to muszą także istnieć części owego „coś”.

Jeżeli częściami czasu są teraźniejszość, przeszłość i przyszłość, to pojawia się kłopot. Przeszłość już nie istnieje. Przyszłość jeszcze nie istnieje. A teraźniejszość ciągle się zmienia i nie może być uznana za część całości czasu. Czas nie składa się z chwil teraźniejszych! Czy zatem czas istnieje? Odpowiedź przecząca jest również nie do przyjęcia.

Istnienie nie ma faz, jest stałe. Istnienie: jest albo nie jest. Istnienie człowieka określa kartezjańska SAMOŚWIADOMOŚĆ. Tym różni się od zwierząt, które samoświadomości nie posiadają. Czy zwierzęta odczuwają czas? Czy kot czekający na mysz odczuwa czekanie? Tak objawia się „czucie” czasu.

W filozofii dokonano wielu prób definiowania czasu. Można je w sumie podzielić na 3 MOTYWY. Najbardziej popularna koncepcja stworzona została przez Arystotelesa. To takie FIZYKALNE podejście, wykorzystywane również przez naukę. Tak traktowano czas w mechanice klasycznej. Założeniem mechaniki Isaaca Newtona jest istnienie jednego czasu wspólnego dla wszystkich obserwatorów. Czas płynie w takim samym tempie dla każdego. Trudno zapomnieć te szkolne obliczenia: prędkości, drogi, przyspieszenia i czasu.

W 1850 Rudolf Clausius sformułował drugą zasadę termodynamiki. Ona także ma związek z czasem, z jego upływem. Nieuporządkowanie dowolnego układu zwiększa się, wzrasta ENTROPIA. Przy założeniu, że wszechświat to układ izolowany, to wzrost nieuporządkowania ma ten sam kierunek, jaki ma upływ czasu. Można nawet zadać pytania: czy upływ czasu wyznacza wzrost nieuporządkowania? A może jest właśnie odwrotnie i to nieporządkowanie jest pierwotne i ono określa przepływ czasu?

Wszystko zmierza od porządku do chaosu. Ten postęp określa upływ czasu, wyznacza tak zwaną strzałkę czasu. To takie popularnonaukowe ujęcie zagadnienia związku czasu i termodynamiki. Ale czy to zamyka fizykalne definiowanie czasu?

Na tym nie koniec, a dopiero, zdaje się, początek definiowania fizykalnego czasu. Albert Einstein połączył czas i przestrzeń w czasoprzestrzeń. Czas inaczej płynie w wysokich prędkościach, jakby się zatrzymuje w prędkości światła – energia jest nieskończona i nie ma czynnika czasu. Podobno cząstki elementarne istnieją poza czasem.

Skomplikowane obliczenia matematyczne pokazują, że czas staje się przestrzenią. To jest w sumie najbardziej zdumiewającą sprawą w szczególnej teorii względności, sformułowanej przez Einsteina w 1905.

Wyobrażenie sobie, że czas może przyspieszyć, spowolnić, albo zatrzymać się jest jakoś do pojęcia. Ale to, że czas może stawać się przestrzenią i odwrotnie, to już przekracza zdolności imaginacyjne człowieka. Czas i przestrzeń wydają się przecież intuicyjnie zupełnie odmiennymi bytami. A teoria względności pokazuje, że to są 2 podobne konstrukty. Matematycznie mają podobny zapis, a różni je podobno jeden znak minusa, który je jakby odwraca. Wychodzi także, że można miksować czas i przestrzeń i z tego wychodzi jako wynik: raz czas, a również przestrzeń. To zależy od proporcji „mieszania” czasu i przestrzeni.

Czas, to jakby sztuczne pojęcie, pomocnicze, takie ludzkie ujęcie. 

To jest zupełnie obok intuicji człowieka, ale także poza rozumem praktycznym i racjonalnym. Einstein stwierdził, że prędkości światła nie da się osiągnąć, więc czas istnieje. Wszechświat ma inny wymiar. Współczesna fizyka nie daje pełnych odpowiedzi. Więcej nie wiemy, niż wiemy.

Ile procent ludzkości rozumie równania Einsteina? Ciekawe, jak czas odczuwał sam Albert Einstein? Fizykalnie czy intuicyjnie, bo…

Istnieje także podejście PSYCHOLOGICZNE. W tym zakresie dokonano dwóch odważnych podejść do zdefiniowania pojęcia czasu. Pierwsze zakłada, że czas chwytany jest w danym MOMENCIE, bo tak się człowiekowi objawia. Moment jest trudny do określenia, bo jest krótki. Tak odkrywczo twierdził święty Augustyn.

Drugie podejście utrzymuje, że nie ma momentów, ale są FAZY. Te fazy może przeżywać człowiek, jawią mu się w całości, jako trwanie w danej fazie. Tak z kolei twierdził Henri Bergson.

To w sumie podobne ujęcia czasu, bo momenty zamienione są na różnie trwające fazy. Ta długość trwania fazy zależy od pojedynczego człowieka, jest subiektywna. Na przykład: faza oczekiwania na pociąg się jakoś wydłuża, a faza uczestnictwa w wesołej biesiadzie jakoś się skraca. W dzieciństwie czas płynie wolniej, w wieku starczym przyspiesza. Człowiek subiektywnie odczuwa czas.

Warto także wspomnieć o subiektywnym przeżywaniu przeszłości. Jest tutaj pewien PARADOKS. To co przemija nadal jakoś istnieje. Ma wpływ na każdego człowieka. Mawia się, że przeszłość ciąży, ale może także uskrzydlać. Aby to lepiej zrozumieć należy zrobić ważne rozróżnienie i oddzielić PRZESZŁOŚĆ od tego co PRZESZŁE.

To co przeszłe łatwo zrozumieć, ponieważ kiedyś było i się skończyło. To taki pamiętany rejestr przeszłych zdarzeń. One jednak wciąż żyją jako przeszłość. Tak ona – PRZESZŁOŚĆ - ciągle trwa! Ona jest, chociaż czasami jako niedokładne wspomnienia, które mają wpływ na aktualność, na TERAZ. Człowiek decyduje i działa w każdej chwili uwzględniając to co się stało w przeszłości, poprzez swoje wspomnienia, skojarzenia, wnioski z przeszłych wydarzeń.

Uświadamianie sobie przeszłości staje się ważną podstawą do teraźniejszego działania. To także lepiej uświadamia, co to oznacza obecne aktualnie JEST. To ułatwia rozumienie teraźniejszości, tego krótkiego momentu, który wyróżnił Augustyn.

Warto przyjrzeć się trzeciej koncepcji definiowania czasu. To takie KOSMOLOGICZNE, ale i ONTOLOGICZNE podejście. Otóż, ważne jest źródło czasu, a ono znajduje się w ISTOCIE BYCIA. Tak, chodzi o „bycie” w kosmosie, ale także gdzieś głębiej, czy dalej. Dobrze to oddaje to cytat z Timaiosa Platona. Tam oto pada zdanie, że … czas to RUCHOMY OBRAZ WIECZNOŚCI. Jak to rozumieć?

Drogą do zrozumienia zagadki czasu jest pojmowanie wieczności i zmienności. Ta ostatnia jest skończona, bo zmienność jest z natury niedoskonała. Czas zaś jest doskonałym odwzorowaniem wieczności, jakimś strukturalnym elementem rzeczywistości, jej uprządkowania. W tym uporządkowaniu jest zarówno linearność, jak i cykliczność. Czy może zaistnieć linearna cykliczność?

Jest zatem powracanie, odnawianie, które prowadzi do oczyszczenia form życia. Czy nie kojarzy się to z całkiem współczesną koncepcją Rogera Penrose o cykliczności świata, o kolejnych eonach? To chyba także strukturalne ujęcie bycia wszechświata.

Nie sposób zajmować się zagadnieniem czasu nie odnosząc się do Bycia i czasu Martina Heideggera. Sam tytuł tego epokowego dzieła wskazuje na jego treść. Co zastanawiające, nie pada tam definicja czasu. Ostatnie zdanie, a w zasadzie pytanie jest jednak pewną definicją czasu: czy czas jest horyzontem bycia? Czyli co, że czas to bycie, a bycie to czas? Czyli, że czas istnieje wyłącznie poprzez bycie człowieka? Chodzi o każdego pojedynczego człowieka?

Wydawać by się mogło, że Heidegger powinien odwoływać się i czerpać garściami z koncepcji czasu Platona, ale o nim ani słowa. Niemiec odwołuje się często i gęsto do Arystotelesa. To od niego wyprowadził doskonały opis potocznego rozumienia czasu. Nadał mu strukturę 4-wymiarową. Po tej analizie można dopiero pojąć, dlaczego czas PANUJE nad człowiekiem.

Pierwszy element struktury to ZNACZENIE. To proste, czas zawsze ma znaczenie dla indywidualnego człowieka. Czas wyznacza podstawowe relacje człowieka z otoczeniem.

Drugi ważny element to DATOWANIE. Pozwala dokładnie określić: dzisiaj, wczoraj i jutro. To takie relacyjne powiązanie momentów czasu. Kalendarz zrodził się z potrzeby datowania.

Trzeci element struktury czasu to ROZPIĘTOŚĆ. To w niej czas staje się trwaniem, dla ludzi objawia się także oczekiwaniem na coś.

Czwarty element to JAWNOŚĆ. Ta się dzieje, jeżeli powszechnie akceptuje się datowanie w sposób znormalizowany. Daty stają się sprawą publiczną.

Poprzez taką analizę struktury czasu, jego czterech elementów, można zrozumieć: dlaczego panuje nad człowiekiem, dlaczego staje się zobiektywizowany. Tak potocznie człowiek uświadamia sobie czas. Nie ma tutaj nic z fizykalnych koncepcji, ale jest to jakoś bliskie psychologicznemu uświadamianiu sobie czasu. To jakoś kojarzy się z koncepcją czasu Bergsona.

Heidegger dalej snuje swoją koncepcje czasu i dochodzi do zaskakującego przemyślenia. Otóż, wychodzi na to, że czas rodzi się w człowieku w wyniku lęku przed ŚMIERCIĄ. To ona … RODZI czas. W tym kontekście należy rozumieć frazę, że czas jest horyzontem bycia. Śmierć to horyzont bycia każdego człowieka. Cóż za zdumiewająca konkluzja.

Indywidualny człowiek „tworzy się” poprzez czasowość. Ona zaś przejawia się jako możliwość wyobrażania sobie przyszłości przez tego człowieka. Przyszłość ma kres – horyzont – w śmierci tego człowieka. Tak tworzy się jednostka, poprzez uświadamianie swojej śmierci. Tak się rozgrywa czasowość. Bycie zatem to czas przejawiający się w świadomości śmierci. Niesamowity wprost konstrukt!

Czy można jeszcze zaskoczyć równie niesamowitą koncepcją czasu? Można. Uczynił to Emmanuel Levinas. Zaproponował coś na kształt odwrócenia koncepcji Heideggera. Inna rzecz, że Levinas ciągle się odwołuje do Heideggera.

Levinas proklamował, że … czas jest relacją do INNEGO. Chodzi o drugiego człowieka. Idzie także o Boga. Definiowanie Boga jest zupełną odwrotnością do średniowiecznych dowodów na jego istnienie. Bóg Levinasa jest nieokreślony i nieskończony  i objawia się jako NIEOBECNOŚĆ. Tak, istnienie może objawiać jako nieobecność, czyli brak. Ta nieobecność właśnie związana jest z rozumieniem czasu – CZASU ŹRÓDŁOWEGO. Takiego pierwotnego, a nie tego, którego doświadczamy fizykalnie, potocznie, zgodnie z koncepcją czasu potocznego przedstawionego przez Heideggera.

Czas jest zatem nieobecnością, jest WYJŚCIEM do tego co INNE, tak jak innym jest Bóg. Uff! To dość abstrakcyjne, ale po namyśle jest spójne logiczne. Boga i źródłowego czasu człowiek nie jest w stanie pojąć i zdefiniować.

Levinas nadał także szczególne znaczenie przyszłości. Ona ujawnia się szczególnie w spotkaniu z drugim człowiekiem, z innym. Warunek czasu tkwi w stosunku miedzy ludźmi. Tak zasadniczo twierdzi Levinas. W jego wywodzie na temat czasu pojawia się także motyw ŚMIERCI. Ona tkwi w przyszłości, jest tym co zupełnie inne, to co przekracza i jest transcendentne. Źródłem myślenia o śmierci jest czas, a nie tak jak chciał Heidegger, że czas wywodzi się ze śmierci. To ważne stwierdzenie.

Jak człowiek „myśli o śmierci”, to dotyka czasu, a gdy go zaakceptuje, to równocześnie pogodzi się z faktem śmierci. A wtedy może zamienić czas na WIECZNOŚĆ. To właśnie akceptacją czasu i śmierci wyznacza najgłębszą relację człowieka z Bogiem. Tak to właśnie Levinas łączy: inne, Boga, śmierć, wieczność i CZAS. To takie mesjanistyczne w sumie.

Polski znany filozof –  Roman Ingarden – prezentuje 2 frapujące podejścia do zagadnienia czasu. Jako siłę, która RZĄDZI człowiekiem, albo NIEZALEŻNOŚĆ od czasu, która potwierdza siłę tak odczuwającego czas człowieka. Inaczej: czas rządzi człowiekiem, albo człowiek czasem. Zgrabne rozróżnienie, trochę jednak idealistyczne. Kto nie chciałby „panować” nad czasem, mieć go pod kontrolą?

Warto koncepcji Ingardena przyjrzeć się dokładniej. Chodziło mu o dualne doświadczanie czasu. Pierwsze to takie, w którym czas przeżywany jest destrukcyjnie, poprzez przekreślanie dokonań, unieważnianie wcześniejszych stanów rzeczy, bo wszystko ma swój kres i świadomość tego kresu może paraliżować chęć działania. Do tego dochodzi jeszcze destrukcyjna świadomość śmierci, która może być inaczej przeżywana niż wedle optymistycznego wskazania Levinasa.

W drugim doświadczaniu czasu człowiek istnieje poza czasem, niezależnie od niego. To może stać się poprzez wartościowy CZYN, który wzmacnia poczucie bycia. W odróżnieniu od czynów błahych, ucieczce w fikcję, próżnej zabawy, zatracaniu się w niej.

Te dwie świadomości czasu są jakoś symultanicznie obecne w życiu każdego człowieka. Ważne jest jednak, która postawa zwycięży. Ingarden opowiada się jednoznacznie za konstruktywnymi ludźmi czynu i za taką właśnie postawą. W ten sposób bowiem panuje się nad czasem.

Prezentowanie koncepcji czasu wymyślone przez różnych myślicieli nie jest łatwe. To również takie dyletanckie uproszczenia, ale mające siłę prowokacji do namysłu.

Zadziwiają te metafizyczne koncepcje. Jakoś bliższe intuicji są koncepcje psychologiczne. Równie abstrakcyjne, co metafizyczne definicje są te fizykalne. Naukowiec, fizyk będzie uparcie twierdził, że to właśnie one są bliskie prawdy, bo mają oparcie w obliczeniach, w matematyce.

Chodzi jednak o to, że fizyka  podaje niesamowite określenia czasu. Jakby czas fizyczny miał niewiele wspólnego z czasem człowieczym. Czas fizyczny nie wymaga istnienia człowieka, a on jest tragicznie uwikłany w tak zwaną czasowość. Odczuwanie czasu przez człowieka to jego subiektywna sprawa. Pewnie zwierzęta jeszcze inaczej odczuwają czas, nie mając samoświadomości.

A może istnieje jakiś czas boski? Jak on się ma zatem do czasu fizycznego? A może czas fizyczny to jakaś emanacja czasu boskiego? Jaka jest relacja czasu boskiego i czasu człowieka? Czy istnieje taka relacja? Jeżeli istnieje, to zakłada byt boski. Mnożą się pytania. Czy ktoś na nie kiedyś odpowie?

Jedno jest jednak pewne: to czas wyznacza daty indywidualnych śmierci ludzi. Może raczej: w czasie (kalendarzowym) wyznaczane są te smutne daty. A może: daty są umowne, a są tylko jednostkowe, obiektowe cykle entropii. Czas to sztuczny pomiar poszczególnych faz entropii? Ostatnią fazą będzie katastrofa – śmierć.

Predykcja śmierci, to zaczyn potrzeby NADZIEI… Ona instaluje się tylko w ludzkiej świadomości, po swojemu odczuwającej czas. Religie budowane są na nadziei. Bo czy można spokojnie czekać, pogodzić się z perspektywą śmierci i zapaści w niebycie?

Święty Augustyn tak kiedyś napisał o czasie:

Czymże więc jest czas? Jeśli nikt mnie o to nie pyta, wiem. Jeśli pytającemu usiłuję wytłumaczyć, nie wiem.


Zamknij